Krótko przed ponownym zamknięciem kin w marcu bieżącego roku fani dużego ekranu mogli obejrzeć nowy film zrealizowany przez naszych południowych sąsiadów pt. „Słudzy”. Obraz w reżyserii urodzonego w Bratysławie Ivana Ostrochovskýego zasługuje na szczególną uwagę jako kino dojrzałe, nietuzinkowe, technicznie i narracyjnie dopracowane.
Fabuła „Sług” nawiązuje do trudnego okresu w historii Kościoła katolickiego w komunistycznej Czechosłowacji. Kościół poddany represjom ulega podziałowi na podlegających ciągłej kontroli i szykanom, starających się dochować wierności księży oraz idących na jawną współpracę z władzą duchownych zrzeszonych w Stowarzyszeniu Duchowieństwa Katolickiego „Pacem in terris”. Być może z perspektywy widza czeskiego i słowackiego obraz stanowić może pretekst dla zbiorowego przepracowania (społecznej terapii) tamtego wstydliwego dla Kościoła okresu.
W samym centrum politycznych zmagań twórcy umieszczają dwóch młodych adeptów bratysławskiego seminarium duchownego. Juraj i Michal, pełni ideałów
i młodzieńczego zapału od samego początku muszą zmierzyć się z atmosferą podejrzeń, nieufności, nacisków i zdrady. Dzięki zgrabnie poprowadzonej narracji stopniowo odsłania się przed nami dramatyzm tamtych czasów, w których największymi przegranymi (ofiarami) wydają się być ci młodzi ludzie, brutalnie gorszeni (w imię „wyższych racji”) przez przełożonych. Dramat i cierpienie złamanych wewnętrznie ludzi: duchownych i świeckich symbolicznie zawiera się w scenach ujawniających choroby (alkoholizm i nowotwór) seminaryjnego ojca duchownego i komisarza czechosłowackiej bezpieki – fizyczny refleks duchowej choroby.
Na pewno nie jest to brutalnie jednostronna opowieść o zdradzie i niewierności, to mocno wyważone, ale pełne emocji kino – emocji, które pozostają z widzem na długo. Twórcy filmu nie decydują się na jednoznaczną, jaskrawą ocenę obu stron. Jednakowoż prowadzą widza w kierunku sprzyjania ciemiężonym. Kiedy ukazane zostają wyjątki z życia Kościoła podziemnego: tajemne święcenia kapłańskie (z formułą święceń wypowiadaną przez wyciszającą tubę) czy konspiracyjna lektura treści orędzia
z Fatimy, wreszcie zapał młodych kleryków i ich nieugięta, dojrzała postawa, trudno nie dopuścić do siebie wzruszenia i pełnego uznania dla ich męstwa.
„Kto wstąpi na górę Pana, kto stanie w Jego świętym miejscu? Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca, którego dusza nie lgnęła do marności i nie przysięgał kłamliwie” – wersety z biblijnej Księgo Psalmów (Ps 24, 3 – 4) wypowiedziane przez młodego kleryka i niczym echo powtórzone przez ojca duchownego w jednej ze scen, są wymownym streszczeniem tego obrazu. Oto otrzymaliśmy bardzo wysublimowany, pełen emocji film. Dzięki sprawnie poprowadzonej fabule, stopniowo ujawniającej wnętrza bohaterów, widz zostaje wprowadzony w przeżycia ludzi wolnych (z którymi najłatwiej się utożsamić) i zniewolonych. To film o sumieniu, wolności, zasadach i granicach kompromisu; o ludziach próbujących zachować najcenniejsze wymiary swojej osobowości w skrajnie niekorzystnych warunkach antychrześcijańskiego i nieludzkiego systemu. Czarno – biała tonacja nie przytłacza, ale wzmaga i poszerza percepcyjne możliwości widza; ponadto doskonale oddaje klimat tamtych czasów. Dramatyczne zakończenie filmu stawia nas jeszcze przed problemem odpowiedzialności za słowa oraz ostatecznej granicy kompromisu jaką każdy z nas nosi w sobie, a to tematy aktualne zawsze. ■
Dominik Filipek